poniedziałek, 23 stycznia 2012

Tajlandia: Chiang Mai, Chiang Rai

jeszcze fotki z Chiang Mai:
https://picasaweb.google.com/nataliaschroten/04ChiangMai?authkey=Gv1sRgCKrqhbf3wN21kAE#

z Chiang Mai do Chiang Rai


Gdy nauczylam sie juz wymawiac poprawnie nazwe miescowosci I hotelu, przyszla pora ruszyc w dalsza droge. Miss pieknosci, wlascicielka hotelu poprosila nas o wspolna fotke. Porownajcie, mialabym przy niej szanse?

Bez problem zlapalysmy taxi. Kierowca wzial mniej niz normalnie. Taka bieda z nas promieniuje? Na miejskim dworcu prawie bez kolejki kupilysmy bilet, na dworcu skad odjezdzaly dalekobiezne dlugie czekanie. Spotkalysmy znajomego Izraelczyka z trekking. Jechal tam gdzie my – do Chiang Rai.
Potem 3 godziny w klimatyzowanym autobusie, niezle. Na dodatek konduktorka oddala wszystkim pasazerom czesc kasy bo ponoc podstawili gorszy autobus. W Chiang Rai nie mamy rezerwacji hostelu. Teraz dopiero dojrzalysmy do bycia backpakerkami! Z 20 kilowymi plecakami (czesciowo zbednych rzeczy) ruszamy z buta. Pierwszy hostel pelen, drugi pelen...pytamy spotkane turystki, wskazaly swoj tani nocleg za swiatynia. Jest! Tourist Inn – tanio i spokojnie. Chyba zostaniemy tutaj 2-3 noce. Ruszylysmy w miasto. Male, czyste I sympatyczne. Nie ma sexturystow I barowych “bohaterow”. Mam nadzieje, ze im dalej od Bangkoku tym normalniej.

Natalia wysyla sms-a do Izraelczyka podrozujacego z dziewczyna. Mamy dla was pokoj! Sa ucieszeni. Wieczorem wybieramy sie razem do miasta, ale pozniej sie rozlaczamy. Chodzimy po miejscowym targu ogladajac przewaznie jedzenie. W koncu ladujemy w tajskiej jadlodalni. Jemy zwykle tam gdzie jedza miejscowi I mlodziez. Tanio I smacznie. 

O 19.00 ogladamy show – swiatlo I dzwiek przy zlotej wiezy z zegarem. Natalia nakrecila filmik. Po drodze do hostelu zagladamy na nocny targ. Mnostwo kolorowych kramikow, a w srodku duzy plac ze stolikami otoczony kramami z zywnoscia. Wszystko gotuje sie na oczach klienta. Drozej niz w naszych jadlodalniach wiec tylko robimy zdjecia. Jestesmy na etapie oszczedzania po drogim Bangkoku. Chcemy ruszyc na kolejny trekking.  Zwiedzanie z przewodnikiem do tanich nie nalezy, ale po to tutaj jestesmy. Trzeba tylko wybrac dobra trase, bo  w pakietach znowu slonie, a ja niekoniecznie. Troche za wolny pojazd.

Chiang Rai 24 stycznia – po spokojnej nocy budze sie rzeska I wypoczeta. Perspektywa zwiedzania miasteczka, chcemy pozyczyc rowery, wydaje mi sie niezla. Trekking przelozylysmy na jutro. Korzystamy z tego, ze w naszym pokoju dziala szybko WI FI i mozemy troche pozalatwiac przez internet. Tajlandia jest dla nas coraz bardziej zrozumiala I dosyc relaksujaca. Przed nami trudniejsza trasa – Laos. Mniej przygotowany na turystow, trzeba bedzie znow glowic sie jak przezyc I w ktorym kierunku zmierzac. Musimy powoli decydowac sie na kupno biletu do Indii. Skad? Kiedy? Pochodzimy dzisiaj po biurach podrozy, moze cos znajdziemy. Na razie cieszmy sie wygodami jakie mamy w Tajlandii. Z ulicy plynie relaksujaca muzyka, tylko kogut, a teraz golebie przerywaja te melodyjna cisze. Miasteczko budzi sie do zycia. Na sniadanie gotuje jaja w czajniku do wody. Mama Mc Guyver!    
Kochani, za to, ze doczytaliscie do konca prezent. Adres do blogu Natalii:
http://natalias.whereareyou.net/
  

2 komentarze:

  1. Fajnie, że się zaczęło. Piszcie smakowicie o jedzeniu, co się pije, także alkoholowego, ile kosztuje etc. Pozdro. Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  2. Bedziemy pisac o jedzeniu, na razie wszystko fotografujemy i smakujemy. Rozkrecamy sie. Najwiecej pijemy wody, zeby nie wyschnac. Cena za wode 60 gr za litr! Smakuje jak kranowka, mam jej po dziurki w nosie, brakuje mi tej z babelkami.

    OdpowiedzUsuń