środa, 25 stycznia 2012

Ostatnia noc w Tajlandii - Chiang Rai 25 stycznia

Napisalam 25 stycznia ... czy to jakis zart? Chodze po ulicy w krotkich spodenkach i klapkach, smaruje sie kremem z filtrem UV, pot leci z czola...Ale i tak jest o kilka stopni mniej niz w Bangkoku.
Dzisiaj wybralysmy sie na wycieczke z przewodnikiem i trzema innymi "turystami". Naszym przewodnikiem i kierowca byl Ken, wlasciciel biura turystycznego, ktory specjanie dla nas zorganizowal ekipe, abysmy mialy taniej. Wiedzialysmy od niego, ze bedzie gruby Rumun i dwojka Niemcow. Spodziewalysmy sie geriatrii. Ekipa okazala sie rewelacyjna! Nasz sympatyczny Rumun byl juz chyba we wszystkich krajach, ma bardzo popularnego bloga, dzieki ktoremu sponsorzy funduja mu podroze. A pozostala dwojka to mlodzi studenci z Munster, podrozujacy od siedmiu miesiecy dookola swiata. Przy nich moje Chiny i Tybet to pikus.
Dzisiaj pobilismy dzisiaj rekord robienia zdjec. Ale bylo warto! Zwiedzilismy Biala Swiatynie, budowana przez znanego artyste Chalermchai Kositpipat, bylismy w grocie malp, we wsi birmanskich dlugich szyi i na styku trzech granic: Birmy, Laosu i Tajlanii nad rzeka Mekkong. Po drodze zatrzymalismy sie na lunch. Szwedzki stol, a raczej stoly! Mozna bylo jesc co sie chcialo i ile sie chcialo. Wreszcie przestalysmy jesc oczami, probowalam wszystkiego po trochu. Nie przepadam za slodkim, ale odwazylam sie sprobowac tajskie zelki w mleku kokosowym. Niebo w gebie!
Nasz sympatyczny Rumun o imieniu Cezar tyle nam milego opowiedzial o Laosie, ze zapalil nas do wyruszenia tam juz jutro. Pakujemy manatki, lykamy tabletki przeciw malarii (ponoc wywoluja halucynacje) i kladziemy sie spokojnie do lozka. Reakcje moga byc rozne. Na mnie trzy lata temu nie dzialaly, a na Natalie? Wazne, aby dzialaly przeciw malarii. Cezar mowil, ze jak widzi komary to wyciaga spray i zaczyna je "perfumowac"!
Jutro ruszamy autobusem do granicy, a wieczorem bedziemy juz chyba spac w Laosie. Potem chcemy poplynac lodzia w dol Mekkongu. Trasa 12 godzinna z przerwa na nocleg na ladzie. No, trzeba sprobowac. Lepsze to niz 18 godzin autobusem. Pewnie na lodzi nie ma internetu wiec poczekajcie na dalsze wiesci. I zdjecia!    

       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz